czwartek, 29 marca 2012

Dr House & Mr Holmes




Kto z nas nie wyczekuje premiery kolejnego filmu Guya Ritchie o najbardziej ekscentrycznym detektywie wszechczasów? Kto nie słyszał ( jeśli jeszcze nie jest jej fanem ) o najnowszej serialowej wersji przygód owego detektywa i jego wiernego, kulejącego przyjaciela? Tym, którzy nie zgłosili się do odpowiedzi na powyższe pytania zapewne zdarzyło się przeczytać chociaż jedno z opowiadań sir Arthura Conan Doyle’a, dzięki czemu już przed rokiem 2009, w którym Robert Downey Jr olśnił światową publiczność swoją kreacją Sherlocka Holmes’a, znali prawdę o nałogach i skandalicznych wybrykach Legendy  z Baker Street.
A czy ci sami czytelnicy/widzowie delektujący się zagadkami rozwiązywanymi przez błyskotliwego Sherlocka, lubią od czasu do czasu poświęcić 45 minut na wysłuchanie ociekających sarkazmem uwag lekarza z Princeton – Plainsboro, dr Gregory’ego House’a?


            Czytając rozdział z książki Johna Fiske’a [Television Culture, 2001] poświęcony intertekstualności telewizji natychmiast pomyśleliśmy o wyraźnych podobieństwach Sherlocka Holmes’a i Dr House’a, którego twórca otwarcie przyznał się do inspiracji opowiadaniami o dziewiętnastowiecznym detektywie-cyniku.
           
Aluzje, cytaty, inspiracje

Są one nieodłącznymi elementami naszego codziennego życia. Kiedy stopniowo kształtujemy swój profil na portalach społecznościowych nieustannie linkujemy, komentujemy a nawet przekształcamy znaleziska podsuwane przez Google. Równie dużo kulturowych cytatów co w Internecie, będącym kopalnią coraz bardziej wyrafinowanych odgałęzień opowiadań transmedialnych, możemy odnaleźć we współczesnej telewizji. Oglądając seriale, programy rozrywkowe a także reklamy bez przerwy słyszymy i widzimy jak producenci nawiązują do spopularyzowanych wcześniej, nawet całkiem odmiennych tekstów kultury.
Jeśli są to odwołania do uniwersalnych cech gatunkowych czy uformowanego przez lata stereotypu bohatera, mamy do czynienia z intertekstualnością horyzontalną. Drugą możliwością wyszczególnioną przez Fiske’a jest intertekstualność wertykalna wiążąca tekst prymarny z wtórnym (zrealizowanym np. przez innego reżysera lub dziennikarza) i tercjalnym (przetworzeniem odbiorcy, dostosowanym do jego własnych doświadczeń i skojarzeń). Zarówno w tekście wtórnym wykorzystującym „źródło” na rzecz własnych korzyści – pozyskanie nowych konsumentów, a tym samym zwiększenie dochodów – jak i w interpretacji widzów, inspiracja często jest widoczna od pierwszego momentu i to ona sama stanowi walor nowego utworu.
Przykładem takiej czysto komercyjnej intertekstualności wertkalnej obecnej w ostatnich miesiącach na wszystkich kanałach polskiej telewizji jest spot TP S.A., wykorzystujący wizerunek wspomnianego Detektywa. Żaden z widzów nie ma wątpliwości, że kultowe już „postaci” Serca i Rozumu w charakterystycznych strojach i mrocznej scenerii brytyjskiego zaułka parodiują duet Holmes-Watson, dzięki czemu reklama szybciej niż zwykle zapada w pamięć i skuteczniej spełnia oczekiwania producentów.

Teksty tworzone przez fanów serialu




Wtórność / wyjątkowość House’a

Niekiedy twórcy starają się jak najskrupulatniej zatuszować wtórność swojego dzieła, zaprzeczając sugestiom odbiorców, które mogłyby podważyć wyjątkowość danego programu. Oczywiście najtrudniej jest uniknąć degradujących porównań autorom kolejnych edycji kreowanych dzięki wykupieniu licencji na sprawdzone w innym kraju (najczęściej w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii) scenariusze. Sztandarowymi przykładami, które odniosły ogromny sukces w rodzimej telewizji są: Idol [2002], You Can Dance [2007] i Mam Talent [2008].
Przeciwieństwem owych twórców wymykających się zarzutom publiczności, jest pomysłodawca serialu Dr House wyprodukowanego przez amerykańską stację FOX, emitowanego wielokrotnie również w polskiej telewizji. David Shore przyznał, iż konstruując fabułę oraz sieć skomplikowanych przyjacielskich, zawodowych i uczuciowych relacji opierał się na portrecie Holmesa i niezastąpionego narratora relacji z jego przygód – doktora (sic!) Watsona.
            Niewątpliwie najważniejszym łącznikiem pomiędzy trwającym osiem sezonów serialem, a opowiadaniami sir Doyle’a  jest portret głównego bohatera – cynika sprawiającego wrażenie człowieka pozbawionego wszelkich zahamowań w mówieniu i czynieniu tego, co sam uważa za odpowiednie. Poza psychologicznymi eksperymentami na rozmówcach – zarówno nowopoznanych jak i sprawdzonych znajomych, House-Holmes wykorzystuje również swoje własne ciało do przetestowania najróżniejszych, najczęściej niebezpiecznych preparatów. Jedynym jego wytłumaczeniem nieudolnie maskującym lekceważący stosunek do własnego życia, jest niepohamowana ciekawość i żądza rozwikłania kolejnej zagadki.
            Oczywiście nie tylko my zauważyliśmy podobieństwa pomiędzy Housem a Holmesem. Postać ekscentrycznego lekarza - geniusza okazała się tak popularna i fascynująca, że Henry Jacoby oraz William Irvin postanowili zebrać i opublikować serię artykułów na temat światopoglądu House’a. Dzięki temu powstała książka Dr House i filozofia – wszyscy kłamią , w której można znaleźć liczne odniesienia do teorii Sartre’a lub Nietzschego. Jeden z rozdziałów, autorstwa Jerolda J. Abramsa, opisuje właśnie związek serialowego lekarza i niezawodnego Sherlocka. Poza tożsamą metodą odkrywania prawdy, czym przede wszystkim zajmują się bohaterowie,  Abrams podkreślił rozsianie cech jedynego przyjaciela Holmes’a - Watsona na wiele postaci, w  tym na samego House’a. Najwierniejszym odwzorowaniem rozsądnego Doktora jest oczywiście Wilson, jedyny człowiek mający dość cierpliwości aby znosić kolejne szaleństwa i wspierać w trudnych chwilach swojego przyjaciela. Pozostali lekarze współtworzący zespół House’a, choć stopniowo przejmują sposób myślenia swojego mentora, zostali określenia jako neo-Watsonowie, gdyż tak jak alter ego Doyle’a, swoimi pytaniami pomagają widzom lepiej zrozumieć tok myślenia Geniusza. Sam House, tak jak pomocnik Sherlocka, charakterystycznie kuleje, co jest jedną z nielicznych cech humanizujących jego osobę.

Fenomenalną cechą intertekstualności zastosowanej przez Shore’a (podobnie jak jednego z mistrzów klasyki światowej literatury - Jamesa Joyce’a latami tworzącego Ulissesa, czy ikonę współczesnej popkultury - Madonnę realizującą teledysk odwołujący się do filmu z Marylin Monroe Faceci wolą blondynki) jest fakt, iż wielu odbiorców może z powodzeniem śledzić losy lekarzy z Princeton – Plainsboro bez dostrzeżenia inspiracji pierwowzorem. Zgodnie z teorią Julii Kristevy każdy z tekstów literackich (co możemy rozszerzyć do kategorii tekstów kultury w ogóle) stanowi sieć kliszy, cytatów i powtórzeń zaczerpniętych z wcześniejszych utworów. Nie znaczy to jednak, że każdy widz bądź czytelnik już przy pierwszym odbiorze wychwyci owe twórcze nawiązania, a jeśli nawet do tego nie dojdzie, to brak znajomości pierwowzoru nie przekreśla czerpania przyjemności z oglądu nowego dzieła.

Medical drama

Podstawą intertekstualności horyzontalnej są gatunkowe relacje tworzone między tekstami prymarnymi. Dr House to przede wszystkim tak zwany „medical drama” – serial o lekarzach, którego akcja dzieje się głównie w szpitalu, a oś akcji stanowią kolejne choroby, urazy i zapaście. Serial telewizji FOX aktualizuje wiele ze schematów, które wcześniej pojawiały się między innymi w „Doktorze Kildare”, czy „General Hospital”, dotyczą one jednak głównie entourage`u serialu, konkretyzacja poszczególnych elementów bardzo bowiem różni się od pierwowzorów.
            Tytułowemu bohaterowi daleko do lekarzy dyżurujących w wymienionych wyżej serialach. Oschły, ironiczny, politycznie niepoprawny, a czasem po prostu wulgarny House   odbiega od standardów wytyczonych przez swoich poprzedników, uzbrojonych w błyszczące stetoskopy i promienne uśmiechy, zawsze gotowych do niesienia pomocy w imię idei humanizmu. Intertekstualne znaczenia, wyzwalane przez to przeciwstawienie, zrozumiałe muszą być również dla polskiego widza, przyzwyczajonego do nieskazitelnego kitla doktor Zosi z „Na dobre i na złe”.
            Przede wszystkim jednak serialowi „Dr House” bliżej niż do klasyków medical drama jest do gatunków detektywistycznych i policyjnych, program o utykającym lekarzu wydaje się miejscami bliskim krewnym takich produkcji, jak chociażby również tworzona przez FOX seria „CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas”. Wskazuje na to przede wszystkim jego struktura – odcinek, który oglądaliśmy, rozpoczyna się od przedstawienia tajemniczej choroby czternastolatki, którą pod koniec odcinka udaje się oczywiście zidentyfikować i rozpocząć właściwe leczenie. Dyrektor szpitala informuje House`a o kłopotach jednego z pacjentów słowami „mam dla ciebie sprawę”, niczym stereotypowy szef policji. Inne odcinki, w ramach tak zwanego „cold opening”, to znaczy fragmentu przed czołówką, pokazują, jak niczego nie podejrzewający obywatel staje się ofiarą podstępnie atakującej choroby. Samego House`a bardziej od pacjenta wydaje się interesować problem medyczny – jak mówi w omawianym odcinku jego przyjaciel Wilson, lekarz jest „uzależniony od zagadek”.
Fiske pisał, że intertekstualne znaczenia ewokowane mogą być również przez usytuowanie danego tekstu w telewizyjnym strumieniu – w stacji FOX emisja „Dr House`a” rozpoczyna się zaraz po odcinku „Kości”, rasowego serialu kryminalnego, w którym podobnie jak utykający lekarz ironiczna i zdystansowana do rzeczywistości Bones poszukuje sprawców okrutnych zbrodni. Widz wyposażony w odpowiednią kulturową kompetencję, zaznajomiony z konwencją kryminału, a w dodatku włączający FOX godzinę przed kolejnym odcinkiem „Dr House`a”, odczytuje ukryte „między tekstami” znaczenia serialu, uzupełniając go o wiedzę i strategie odbioru nabyte dzięki obcowaniu z innym gatunkiem. Fiske twierdził, że siła i popularność gatunku opierają się na utrzymywaniu balansu między niepewnością widza co do rozwiązania, a potrzebą zachowania konwencji (na przykład prorodzinnego zakończenia) - międzygatunkowa intertekstualność „Dr House`a” komplikuje tę utartą zasadę, gdyż widz nie może być pewny, którą konwencję zdecydowali się zaktualizować autorzy danego odcinka.


środa, 21 marca 2012

Good Morning Poland, czyli poranne „bla bla bla”



Neotelewizja


Dawno, dawno temu (bo minęło już około 60 lat) w  Stanach  Zjednoczonych powstała telewizja śniadaniowa. W Polsce pojawiła się dopiero  przed dwiema dekadami, ale dość szybko stała się codziennością w wielu domach. Poranne pasmo telewizyjne  świetnie  wpisuje się w ramy neotelewizji – pojęcia ukutego przez Umberto Eco. Neotelewizja nie opiera się, tak jak to jest w przypadku paleotelewizji, na przekazie informacji o świecie, komunikacie nadawanym przez odbiorniki i przyjmowanym  biernie przez widza. Paleotelewizja jest oknem na świat, podczas gdy neotelewizja jest bardziej oknem na siebie – lustrem. Staje się autoreklamą, opowiada o sobie, w pewnym sensie czyniąc odbiorcę podwójnym agentem, widz już nie tylko ogląda, ale uczestniczy – jak określają  to Casetti i Odin - staje się „mocodawcą”.


Neotelewizja odnosi się do wielu zmian zachodzących w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, jak choćby pojawienie się reality TV, my jednak zajmiemy się analizą tych, które charakterystyczne są dla telewizji śniadaniowej.  W tym celu postanowiliśmy obejrzeć niedzielny program proponowany przez TVN. Pierwsze pytanie jakie nasuwa się w obliczu tego zadania to: czy kiedykolwiek obejrzałam/obejrzałem w całości program Dzień dobry TVN? Raczej nie. Oglądamy DD TVN prawie codziennie, jedząc śniadanie, przygotowując się do wyjścia z domu, nigdy jednak nie skupiamy swojej uwagi na tym programie dłużej niż kilkanaście minut.


Już tutaj nasuwa się pierwsza cecha neotelewizji. DDTV nie jest programem, który włączamy o 8:30 i oglądamy przez 2,5 h siedząc przed odbiornikiem aż do 11:00! Ba! Oglądanie telewizji śniadaniowej od A do Z to najnudniejsza czynność na świecie. Treści powtarzają się, do znudzenia pojawiają się te same spoty sponsorów programu, a ponieważ poszczególne segmenty są bardzo krótkie i powierzchowne, w zapowiedziach pokazywana jest większość materiału wartego obejrzenia, dlatego też możemy przerywać oglądanie w dowolnym momencie i bez uszczerbku w odbiorze. W zorientowaniu się w aktualnej sytuacji pomagają paski informacyjne pojawiające się w dole ekranu, np. „Pogoda z najcieplejszego miejsca w Polsce”, „Przyszłość polskiej prasy” czy „Niezwykła historia chłopaka z You Can Dance”. Oczywiście niezmiennie podczas trwania programu, w lewym dolnym rogu wyświetlane jest logo programu. W ciągu tygodnia znajduje się pod nim zegar nieustannie wyświetlający czas, ale nie w niedzielę – to dzień, kiedy nie musimy się spieszyć.
 


Goście, goście

Nietrudno zauważyć, że także zawartość niedzielnego (weekendowego) programu wyróżnia się na tle całego tygodnia. Nie ma tutaj poradników, rzadko pojawiają się specjaliści, nie porusza się aż tak wielu tematów z życia codziennego. Brakuje zwyczajowego miszmaszu. W niedzielę wszystko obraca się wokół gości. Studio odwiedzają gwiazdy lub wyświetlane są wywiady z gwiazdami odwiedzanymi przez reporterów. Zauważamy wyraźną selekcję i tak o to przechodzimy do kolejnej cechy neotelewizji. Dzień dobry TVN nie pokazuje po prostu sławnych ludzi. W programie nie zobaczymy (przynajmniej nie spodziewamy się zobaczyć) Wojciecha Cejrowskiego czy Kasi Zielińskiej. Mamy za to reportaż o nowym prowadzącym Automaniaka, wizytę na planie serialu Przepis na życie, studio odwiedza Daria Widawska reklamując Prawo Agaty, uczestnik programu You Can Dance i zespół Audiofeels, który występował w Mam talent. Głównym zadaniem porannej telewizji jest więc pokazanie widzom kulis tych programów, które zobaczą wieczorem, zaciekawienie ich całą aktualną ramówką i przede wszystkim pokazanie sławnych postaci od bardziej codziennej strony. Do programu zapraszani są, aby, podzielić się swoimi sukcesami, napomknąć o życiu osobistym, zareklamować nowe projekty. Także wschodzące gwiazdy – uczestnicy programów typu talent show – wedle zwyczaju pojawiają się w programie, aby następnego dnia dzielić z widzami swoją radość po wygranej i smutek po porażce.


Mowa potoczna i potoczne tematy

Warto zwrócić uwagę na język, którym posługują się goście i prezenterzy. Jest swobodny, familiarny, zdarza się, że kolokwialny. Podobne zwroty usłyszymy jadąc autobusem (chyba że mamy pecha do współtowarzyszy podróży). O czym więc jest ta cała „gadanina”? O wszystkim i o niczym. Tematy poruszane w paśmie porannym są niezwykle różnorodne. Większość rozmów skupia się na plotkach z życia gwiazd, smakach kulinarnych, kilku radach w zakresie problemów psychologicznych i naturalnie na reklamie bogatej oferty TVN. To jednak nie koniec. Mimo wszystko w DDTVN porusza się też trudne tematy – jak choćby krótka relacja reporterki z Białorusi na temat egzekucji jednego z więźniów, czy wywiadu z powracającym do zdrowia po ciężkim wypadku posłem Jarosławem Wałęsą. Polityka pojawia się raczej rzadko - podczas przeglądu prasy. W pamięci mamy też kilka reportaży o dzieciach potrzebujących pomocy (które oczywiście otrzymują ją w ramach fundacji TVN). Pojedynczy segment  nie zajmuje jednak aż tyle czasu, aby widz zdążył pogrążyć się w smutku, rozmyślaniach czy nawet uronić łzę. Nie chcemy przecież z samego rana zostać przytłoczeni złem całego świata, więc wszystkie tematy poruszane są bardzo powierzchownie, po łebkach. Tutaj się nie dyskutuje, tu się napomyka. Program w gruncie rzeczy ma być wesoły i dawać ludziom pozytywną energię na cały dzień.

Chronologiczny wykaz zawartości programu z 18/03/12 (treści dostępne są również na stronie internetowej DDTVN)


Reportaż o Benie Collinsie-nowym prowadzącym Automaniaka
Reportaż o Daniele Donde – najsłynniejszym kopiście świata
Kulinarne pasje z Aleksandrą Hamkało C.D.
Rozmowa z Darią Widawską
Relacja reporterki z Mińska nt. wykonania wyroku na domniemanych zamachowcach
Relacja z planu Przepisu na życie C.D.
Kulinarne pasje z Aleksandrą Hamkało C.D.
Występ Audiofeels



Porównując proporcje poszczególnych treści zawartych w programie, zauważamy, że przecież gadanina to nie wszystko. Jest jeszcze serwis informacyjny, który przerywa dyskusje i plotki trzy razy na dwie minuty, podobnie jak serwis pogodowy. Poza tym, w trakcie programu co chwilę pojawiają się reklamy wspomniane już wcześniej, zapowiedzi, spoty sponsorskie, plansze z logo itd. Ostatecznie chodzi przecież o autoreklamę. Poszczególne segmenty programu wzajemnie się przenikają, nachodzą na siebie, ich granice się rozmywają. Przykładem jest zarówno kilkukrotne powracanie do Kulinarnych pasji, jak i pojawienie się logo z napisem „Pogoda” już po rozpoczęciu relacji reportera.


Może się wydawać, że forma reklamowa nie stanowi dużego udziału w ogólnej zawartości programu. Należy jednak pamiętać, że reportaże i rozmowy, skupiając się wokół stacji TVN, także ją spełniają.



Wspólne biesiadowanie


 Powróćmy jeszcze na moment do widza w roli „mocodawcy”. Oglądając telewizję śniadaniową, można czatować z Darią Widawską, czy też napisać maila do psycholog, która jest ekspertem w nowym TVN-owskim show Surowi rodzice. Czasami można napisać sms-a lub zadzwonić, chociaż te formy są aktualnie wypierane przez interakcję dzięki Internetowi.  Włączając Dzień dobry TVN, zapraszamy Magdę Mołek i Andrzeja Sołtysika (lub inną parę prowadzących) do naszych domów. Stajemy się częścią wielkiej rodziny TVN. Oni siedzą na kanapie w studio - my na kanapie przed telewizorem, oni przy kuchennym stole próbują przyrządzonych przez gości potraw – my jemy nasze śniadanie. Nastrój jest przyjemny, koleżeński. Po oficjalnym zachowaniu nie zostaje żaden ślad, ponieważ wszyscy tutaj są zaprzyjaźnieni. Żarty i przekomarzanie się prowadzących są na porządku dziennym. Atmosferę studia tworzy również jego domowo-kawiarniany wystrój. Studio DDTVN to przede wszystkim cała ściana okien, przez które można podziwiać panoramę Warszawy. Wnętrze oczywiście jest bardzo przytulne, ale i przestronne, wyposażenie w jasnych kolorach otoczone jest donicami, z których wysypują się żółte tulipany. Kanapa, aneks kuchenny, stół z poczęstunkiem dla gości – to wszystko sprawia, że dla widza zaciera się granica między jego domem a studiem.

Telewizja śniadaniowa wydaje się jednym wielkim workiem z różnościami. Chociaż niewiele w tym worku wartościowych informacji, my, widzowie, chętnie z niego czerpiemy. Wiadomo, że nie postrzegamy breakfast tv jako źródła wiedzy (błahe informacje zdobyte w ten sposób służyć mogą jedynie jako pomoc przy prowadzeniu small-talk), mimo to chętnie włączamy rano odbiornik i właśnie na tym zasadza się fenomen neotelewizji.

środa, 7 marca 2012

Wieczorem w TVN



Postanowiliśmy przeanalizować ok. 40 minut funkcjonowania jednej z najważniejszych w tej chwili w Polsce telewizji komercyjnych – TVN. Nasze badania przypadły na poniedziałek 5 marca 2012 roku, na czas od godziny 18:40 aż do końca "Faktów", czyli 19:26.


Obecnie TVN nie jest utożsamiany wyłącznie z jednym kanałem telewizyjnym ale z całym medialnym imperium, Grupą TVN S.A. Tworzy ją trzynastka oddzielnych kanałów z których najbardziej popularnymi są: ewidentnie opiniotwórczy kanał informacyjny TVN24; kanał promowany jako „kobieca telewizja” - TVN Style pełniący funkcje plotkarskie i poradnikowe; dedykowany fanom motoryzacji TVN Turbo i najbardziej neutralny, zadowalający każdego widza chcącego spędzić czas z ulubionymi serialami lub filmami - TVN7. Poza samą telewizją TVN rozpoznawalny jest również jako: producent filmów oraz kultowych już programów rozrywkowych wzorowanych na wersjach amerykańskich i brytyjskich [np. You Can Dance, Mam Talent], patron medialny wydarzeń społecznych, sportowych i kulturalnych, a na dodatek główny konkurent telewizji publicznej.

Choć TVN jest instytucją całkowicie komercyjną, swoimi działaniami jak najbardziej stara się spełniać misję publiczną, która stanowi podstawowy obowiązek TVP. Według założeń misji, telewizja publiczna w godzinach największej aktywności widzów, pomiędzy 18:00 a 22:00 powinna skoncentrować się na funkcjach społeczno-informacyjnych, a nie rozrywkowych i nadać przynajmniej jeden serwis prezentujący aktualne wydarzenia z kraju i całego świata. TVN dostosowuje się do tych wymogów, wykorzystując idealną godzinę na przyciągnięcie widzów spragnionych informacji po całym dniu pracy i spełniania własnych obowiązków. Choć w pierwszych latach nadawania „Faktów” producenci chcieli przede wszystkim odciągnąć widzów od „jedynkowych Wiadomości” i rozpoczynali emisję informacji o tej samej porze, czyli 19:30. Po kilku sezonach doszli jednak do wniosku, że więcej zyskają wyprzedzając [zarówno w godzinie nadawania, jak i wszystkich nowościach technologicznych i obyczajowych] „Wiadomości” i poświęcając „Faktom” czas od 19:00 do mniej więcej 19:25.




Analiza strumienia

Rodzaj
Nazwa
min
Wiadomości
Fakty
26
Seriale
W11
8
Reklamy TVN
Zwiastun Faktów, Logo TVN
2
Reklamy
Różne
10


Poniedziałek 5 marca tego roku był dniem szczególnym ze względu na rozpoczynającą się wówczas dwudniową żałobę narodową ogłoszoną przez Prezydenta po katastrofie kolejowej pod Szczekocinami. Program TVN nie uległ tego dnia znaczącej zmianie, na kwadrans przed serwisem informacyjnym jak zawsze trwał blok reklamowy przerywający w ostatnich minutach serial „Detektywi” kwalifikowany przez producentów jako docu crime. Nawet podczas trwania reklamy Credit Agricole z udziałem Juliette Binoche uwagę widza przyciągała czarna wstążka „doklejona” do pomarańczowo-niebieskiego logo TVN w prawym górnym rogu ekranu.

W trwające ok. 7 minut reklamy wpleciono również charakterystyczną, niezmienną od lat reklamę samej stacji TVN a także reklamę społeczną która mimo wzniosłej nazwy znów koncentrowała się na promocji stacji - zachęcała do przekazania jednego procenta podatków Fundacji TVN „Nie jesteś sam”. Dzięki tym drobnym zabiegom logo TVN pojawiło się z jeszcze większą częstotliwością i siłą oddziaływania niż dokładnie przemyślane i bardzo estetyczne spoty reklamowe pozostałych producentów programów.

Po powrocie do serialu przede wszystkim wyraźnie zaznaczono tytułu programu, co z pewnością ma pełnić funkcję reklamową i wbijać w pamięć widza kolejne logo, które w przyszłości rozpoznają i będą mogli się z nim utożsamić. Niestety ciągle pojawiająca się tablica z tytułem, przeplatająca każde przejście pomiędzy scenami dekoncentruje widza, odciąga jego uwagę od sedna programu, który aspiruje do roli edukującego a przynajmniej uczulającego społeczeństwo na liczne przestępcze zagrożenia. Poetyka „Detektywów”, podobnie jak pokrewnego „W-11” jest raczej przygnębiająca, smutne wnioski prezentowane w ostatnim ujęciu i odczytywane równocześnie przez lektora przeszywają widza lękiem przed zwykłym wyjściem z domu, ale na dłużej mogą oddziaływać chyba tylko na nastolatków lub emerytów, którzy mają czas na uważne śledzenie rozwoju wydarzeń. Większość widzów zdaje się tylko z przymusu obserwować ostatnie sekundy serialu kryminalnego, po którego zakończeniu szybko przywołane zostają jeszcze raz reklamy sponsorów i pojawia się wyczekiwany zegar odliczający sekundy do godziny 19:00:00, w której rozpoczynają się „Fakty”.

W pierwszych sekundach poniedziałkowego wydania programu redaktor naczelny, Kamil Durczok zaprezentował skróty przedstawionych później w całości relacji z aktualnych wydarzeń. Skróty te mają zachęcić do obejrzenia całego serwisu ale też w krótkim czasie przygotować widza na przyjęcie najważniejszych informacji dnia. Skróty wydają się bardzo lakoniczne ale są już znacznie dłuższe i bardziej czytelne niż prezentowany wcześniej w bloku reklamowym zwiastun „Faktów”, który ma tylko przypomnieć odbiorcy, że o 18:59 ma być już przygotowany do percepcji rzetelnych, obiektywnych, wiarygodnych, profesjonalnych i szybkich „Faktów”.

Po skrótach, w wolniejszym już tempie Durczok, tak jak pozostali prezenterzy „Faktów” a także podobnie jak pracownicy zupełnie innych serwisów informacyjnych, spokojnym i stanowczym tonem przedstawił kolejne materiały. 5 marca w „Faktach” zgodnie z przewidywaniami widzów najwięcej czasu poświęcono katastrofie kolejowej. Aż połowa materiałów dotyczyło tego dramatycznego wydarzenia a także reakcji na nie służb ratowniczych i polityków. Co często się zdarza ujęcia z miejsca katastrofy były bardzo podobne jeśli nie takie same jak te prezentowane w telewizji publicznej, elementem wyróżniającym się mogła być animowana wizualizacja zderzenia dwóch pociągów oraz dobór wypowiadających się specjalistów, ofiar wypadku oraz ratowników. Kolejne dwa raporty przeniosły widzów poza obszar naszego kraju relacjonując powyborczy wieczór w Rosji i wspominając dotychczasową karierę „nowego” rosyjskiego prezydenta, Władimira Putina. Następny materiał niejako łączył tematykę rosyjską z polską przywołując kontrowersyjną decyzję o odtworzeniu legendarnej bramy w gdańskiej stoczni i przywróceniu jej imienia Lenina. Ostatnią informacją wypowiedzianą przez Kamila Durczoka było zaproszenie do „Faktów po Faktach” – programu TVN24 rozwijającego najważniejsze zagadnienia zaprezentowane w „Faktach”, dająca możliwość pogłębienia wiedzy poprzez wysłuchanie rozmów ekspertów i polityków. Choć końcowy element jest już nieodłączną reklamą tvnowskiego imperium, podobnie jak stale obecny pod „tytułowym” fotosem każdego wydarzenia adres internetowy www.fakty.tvn oraz odnośnik „Zobacz też FAKTY.tvn” pojawiający się w ostatnich sekundach każdego materiału, nieustająca reklama i oswajanie widzów w siecią imperium jest nadal wyraźnym i dla wielu manipulacyjnym zabiegiem producenta nastawionego na zyski finansowe a nie tylko ideową misję.

Kilka słów na 'dzień dobry'


Witamy na blogu poświęconym tematom związanym z teorią telewizji!

Tematem naszych rozważań, mówiąc, a raczej pisząc krótko i zwięźle, będzie telewizja. Zajmować się będziemy zarówno zagadnieniami związanymi z współczesną teorią telewizji, jak i badaniami prowadzonymi na przestrzeni minionych kilkudziesięciu lat

Telewizja jest fenomenem ogólnoświatowym, dotykającym nas wszystkich, w mniejszym lub większym stopniu. Postaramy się zatem wyjaśnić czym  w ogóle jest, dlaczego z niej korzystamy, jak kształtuje nasz światopogląd oraz jak i dlaczego wpływa na nasze postrzeganie mediów. Oprócz tego, odpowiemy m.in. na pytania, jak zmieniała się telewizja od momentu jej wynalezienia, a także spróbujemy dokonać prognozy jej roli w przyszłości. Opiszemy relację zachodzącą między medium i jego finalnym odbiorcą – w tym wypadku telewidzem. Położymy szczególną wagę na analizę specyficznych gatunków, jakie możemy znaleźć w telewizji. Z radością podzielimy się z Wami naszymi spostrzeżeniami odnośnie tego, co każdy z nas lubi najbardziej – amerykańskich seriali. Wypowiadając się na blogu, będziemy nawiązywać do prac wielu teoretyków badających media, w szczególności telewizję, czasami zgadzając się z ich opinią, a czasami próbując z nią polemizować. Z uwagi na to, że tworzymy go we troje, nasze poglądy mogą od siebie odbiegać, z jednej strony powodując, że dyskusja okaże się ciekawsza, z drugiej sprawiając, że wypracowane przez nas wnioski będą bardziej obiektywne. Zachęcamy również do aktywnego udziału w naszym blogowaniu poprzez komentowanie.