czwartek, 29 marca 2012

Dr House & Mr Holmes




Kto z nas nie wyczekuje premiery kolejnego filmu Guya Ritchie o najbardziej ekscentrycznym detektywie wszechczasów? Kto nie słyszał ( jeśli jeszcze nie jest jej fanem ) o najnowszej serialowej wersji przygód owego detektywa i jego wiernego, kulejącego przyjaciela? Tym, którzy nie zgłosili się do odpowiedzi na powyższe pytania zapewne zdarzyło się przeczytać chociaż jedno z opowiadań sir Arthura Conan Doyle’a, dzięki czemu już przed rokiem 2009, w którym Robert Downey Jr olśnił światową publiczność swoją kreacją Sherlocka Holmes’a, znali prawdę o nałogach i skandalicznych wybrykach Legendy  z Baker Street.
A czy ci sami czytelnicy/widzowie delektujący się zagadkami rozwiązywanymi przez błyskotliwego Sherlocka, lubią od czasu do czasu poświęcić 45 minut na wysłuchanie ociekających sarkazmem uwag lekarza z Princeton – Plainsboro, dr Gregory’ego House’a?


            Czytając rozdział z książki Johna Fiske’a [Television Culture, 2001] poświęcony intertekstualności telewizji natychmiast pomyśleliśmy o wyraźnych podobieństwach Sherlocka Holmes’a i Dr House’a, którego twórca otwarcie przyznał się do inspiracji opowiadaniami o dziewiętnastowiecznym detektywie-cyniku.
           
Aluzje, cytaty, inspiracje

Są one nieodłącznymi elementami naszego codziennego życia. Kiedy stopniowo kształtujemy swój profil na portalach społecznościowych nieustannie linkujemy, komentujemy a nawet przekształcamy znaleziska podsuwane przez Google. Równie dużo kulturowych cytatów co w Internecie, będącym kopalnią coraz bardziej wyrafinowanych odgałęzień opowiadań transmedialnych, możemy odnaleźć we współczesnej telewizji. Oglądając seriale, programy rozrywkowe a także reklamy bez przerwy słyszymy i widzimy jak producenci nawiązują do spopularyzowanych wcześniej, nawet całkiem odmiennych tekstów kultury.
Jeśli są to odwołania do uniwersalnych cech gatunkowych czy uformowanego przez lata stereotypu bohatera, mamy do czynienia z intertekstualnością horyzontalną. Drugą możliwością wyszczególnioną przez Fiske’a jest intertekstualność wertykalna wiążąca tekst prymarny z wtórnym (zrealizowanym np. przez innego reżysera lub dziennikarza) i tercjalnym (przetworzeniem odbiorcy, dostosowanym do jego własnych doświadczeń i skojarzeń). Zarówno w tekście wtórnym wykorzystującym „źródło” na rzecz własnych korzyści – pozyskanie nowych konsumentów, a tym samym zwiększenie dochodów – jak i w interpretacji widzów, inspiracja często jest widoczna od pierwszego momentu i to ona sama stanowi walor nowego utworu.
Przykładem takiej czysto komercyjnej intertekstualności wertkalnej obecnej w ostatnich miesiącach na wszystkich kanałach polskiej telewizji jest spot TP S.A., wykorzystujący wizerunek wspomnianego Detektywa. Żaden z widzów nie ma wątpliwości, że kultowe już „postaci” Serca i Rozumu w charakterystycznych strojach i mrocznej scenerii brytyjskiego zaułka parodiują duet Holmes-Watson, dzięki czemu reklama szybciej niż zwykle zapada w pamięć i skuteczniej spełnia oczekiwania producentów.

Teksty tworzone przez fanów serialu




Wtórność / wyjątkowość House’a

Niekiedy twórcy starają się jak najskrupulatniej zatuszować wtórność swojego dzieła, zaprzeczając sugestiom odbiorców, które mogłyby podważyć wyjątkowość danego programu. Oczywiście najtrudniej jest uniknąć degradujących porównań autorom kolejnych edycji kreowanych dzięki wykupieniu licencji na sprawdzone w innym kraju (najczęściej w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii) scenariusze. Sztandarowymi przykładami, które odniosły ogromny sukces w rodzimej telewizji są: Idol [2002], You Can Dance [2007] i Mam Talent [2008].
Przeciwieństwem owych twórców wymykających się zarzutom publiczności, jest pomysłodawca serialu Dr House wyprodukowanego przez amerykańską stację FOX, emitowanego wielokrotnie również w polskiej telewizji. David Shore przyznał, iż konstruując fabułę oraz sieć skomplikowanych przyjacielskich, zawodowych i uczuciowych relacji opierał się na portrecie Holmesa i niezastąpionego narratora relacji z jego przygód – doktora (sic!) Watsona.
            Niewątpliwie najważniejszym łącznikiem pomiędzy trwającym osiem sezonów serialem, a opowiadaniami sir Doyle’a  jest portret głównego bohatera – cynika sprawiającego wrażenie człowieka pozbawionego wszelkich zahamowań w mówieniu i czynieniu tego, co sam uważa za odpowiednie. Poza psychologicznymi eksperymentami na rozmówcach – zarówno nowopoznanych jak i sprawdzonych znajomych, House-Holmes wykorzystuje również swoje własne ciało do przetestowania najróżniejszych, najczęściej niebezpiecznych preparatów. Jedynym jego wytłumaczeniem nieudolnie maskującym lekceważący stosunek do własnego życia, jest niepohamowana ciekawość i żądza rozwikłania kolejnej zagadki.
            Oczywiście nie tylko my zauważyliśmy podobieństwa pomiędzy Housem a Holmesem. Postać ekscentrycznego lekarza - geniusza okazała się tak popularna i fascynująca, że Henry Jacoby oraz William Irvin postanowili zebrać i opublikować serię artykułów na temat światopoglądu House’a. Dzięki temu powstała książka Dr House i filozofia – wszyscy kłamią , w której można znaleźć liczne odniesienia do teorii Sartre’a lub Nietzschego. Jeden z rozdziałów, autorstwa Jerolda J. Abramsa, opisuje właśnie związek serialowego lekarza i niezawodnego Sherlocka. Poza tożsamą metodą odkrywania prawdy, czym przede wszystkim zajmują się bohaterowie,  Abrams podkreślił rozsianie cech jedynego przyjaciela Holmes’a - Watsona na wiele postaci, w  tym na samego House’a. Najwierniejszym odwzorowaniem rozsądnego Doktora jest oczywiście Wilson, jedyny człowiek mający dość cierpliwości aby znosić kolejne szaleństwa i wspierać w trudnych chwilach swojego przyjaciela. Pozostali lekarze współtworzący zespół House’a, choć stopniowo przejmują sposób myślenia swojego mentora, zostali określenia jako neo-Watsonowie, gdyż tak jak alter ego Doyle’a, swoimi pytaniami pomagają widzom lepiej zrozumieć tok myślenia Geniusza. Sam House, tak jak pomocnik Sherlocka, charakterystycznie kuleje, co jest jedną z nielicznych cech humanizujących jego osobę.

Fenomenalną cechą intertekstualności zastosowanej przez Shore’a (podobnie jak jednego z mistrzów klasyki światowej literatury - Jamesa Joyce’a latami tworzącego Ulissesa, czy ikonę współczesnej popkultury - Madonnę realizującą teledysk odwołujący się do filmu z Marylin Monroe Faceci wolą blondynki) jest fakt, iż wielu odbiorców może z powodzeniem śledzić losy lekarzy z Princeton – Plainsboro bez dostrzeżenia inspiracji pierwowzorem. Zgodnie z teorią Julii Kristevy każdy z tekstów literackich (co możemy rozszerzyć do kategorii tekstów kultury w ogóle) stanowi sieć kliszy, cytatów i powtórzeń zaczerpniętych z wcześniejszych utworów. Nie znaczy to jednak, że każdy widz bądź czytelnik już przy pierwszym odbiorze wychwyci owe twórcze nawiązania, a jeśli nawet do tego nie dojdzie, to brak znajomości pierwowzoru nie przekreśla czerpania przyjemności z oglądu nowego dzieła.

Medical drama

Podstawą intertekstualności horyzontalnej są gatunkowe relacje tworzone między tekstami prymarnymi. Dr House to przede wszystkim tak zwany „medical drama” – serial o lekarzach, którego akcja dzieje się głównie w szpitalu, a oś akcji stanowią kolejne choroby, urazy i zapaście. Serial telewizji FOX aktualizuje wiele ze schematów, które wcześniej pojawiały się między innymi w „Doktorze Kildare”, czy „General Hospital”, dotyczą one jednak głównie entourage`u serialu, konkretyzacja poszczególnych elementów bardzo bowiem różni się od pierwowzorów.
            Tytułowemu bohaterowi daleko do lekarzy dyżurujących w wymienionych wyżej serialach. Oschły, ironiczny, politycznie niepoprawny, a czasem po prostu wulgarny House   odbiega od standardów wytyczonych przez swoich poprzedników, uzbrojonych w błyszczące stetoskopy i promienne uśmiechy, zawsze gotowych do niesienia pomocy w imię idei humanizmu. Intertekstualne znaczenia, wyzwalane przez to przeciwstawienie, zrozumiałe muszą być również dla polskiego widza, przyzwyczajonego do nieskazitelnego kitla doktor Zosi z „Na dobre i na złe”.
            Przede wszystkim jednak serialowi „Dr House” bliżej niż do klasyków medical drama jest do gatunków detektywistycznych i policyjnych, program o utykającym lekarzu wydaje się miejscami bliskim krewnym takich produkcji, jak chociażby również tworzona przez FOX seria „CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas”. Wskazuje na to przede wszystkim jego struktura – odcinek, który oglądaliśmy, rozpoczyna się od przedstawienia tajemniczej choroby czternastolatki, którą pod koniec odcinka udaje się oczywiście zidentyfikować i rozpocząć właściwe leczenie. Dyrektor szpitala informuje House`a o kłopotach jednego z pacjentów słowami „mam dla ciebie sprawę”, niczym stereotypowy szef policji. Inne odcinki, w ramach tak zwanego „cold opening”, to znaczy fragmentu przed czołówką, pokazują, jak niczego nie podejrzewający obywatel staje się ofiarą podstępnie atakującej choroby. Samego House`a bardziej od pacjenta wydaje się interesować problem medyczny – jak mówi w omawianym odcinku jego przyjaciel Wilson, lekarz jest „uzależniony od zagadek”.
Fiske pisał, że intertekstualne znaczenia ewokowane mogą być również przez usytuowanie danego tekstu w telewizyjnym strumieniu – w stacji FOX emisja „Dr House`a” rozpoczyna się zaraz po odcinku „Kości”, rasowego serialu kryminalnego, w którym podobnie jak utykający lekarz ironiczna i zdystansowana do rzeczywistości Bones poszukuje sprawców okrutnych zbrodni. Widz wyposażony w odpowiednią kulturową kompetencję, zaznajomiony z konwencją kryminału, a w dodatku włączający FOX godzinę przed kolejnym odcinkiem „Dr House`a”, odczytuje ukryte „między tekstami” znaczenia serialu, uzupełniając go o wiedzę i strategie odbioru nabyte dzięki obcowaniu z innym gatunkiem. Fiske twierdził, że siła i popularność gatunku opierają się na utrzymywaniu balansu między niepewnością widza co do rozwiązania, a potrzebą zachowania konwencji (na przykład prorodzinnego zakończenia) - międzygatunkowa intertekstualność „Dr House`a” komplikuje tę utartą zasadę, gdyż widz nie może być pewny, którą konwencję zdecydowali się zaktualizować autorzy danego odcinka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz